poniedziałek, 9 czerwca 2014

Noc Kina

Hey kochani, w piątek wybrałam się do ZT na Noc Kina! :) Zaczęła się o 23, jednak na miejscu byłyśmy godzinę wcześniej, jak się okazało słusznie, gdyż kolejka była ogromna. Do wyboru było 8 sal pomiędzy którymi można się było swobodnie przemieszczać, a w każdej przez całą noc puszczali inny film. Na początek wybrałam "Witaj w klubie"- wielokrotnie nagradzany film opowiadający o mężczyźnie chorym na HIV, któy na własną rękę szukał leku dla siebie i pomagał w zdobyciu go innym. Założył klub, w którym każdy po wpłaceniu 400 dolarów mógł dostać pomocne leki. Musiał zmagać się z policją, jeździć po całym świecie przebrany za księdza, by kupić te składniki, które w USA były niedopuszczone do sprzedaży mimo iż były w 100% naturalne i nieszkodliwe. Nie godził się na leczenie experymentalnym AZT, który pomimo, że zwalczał wirusa i był dopuszczony przez FDA, to wywoływał szereg niepożądanych reakcji, które szybko przyczyniały się do osłabienia i śmierci. Jest to piękna historia, która opowiada o tym, by nigdy się nie poddawać. Mężczyźnie, po wykryciu u niego HIV dawano pół roku życia, dzięki jego walce przeżył 7 lat. 

Następnie udałam się na "Egzorcystę" z 1973r. Myślałam, że obejrzałam już sporo filmów tego typu i nic mnie nie zaskoczy, jednak okazało się, że wyobraźnia scanarzystów sprzed 40 lat była niezwykła. Jest to niezwykły horror, pełny seksualnych aluzji, które w połączeniu z religią i osobą małej dziewczynki opętanej przez demona daje niezwykłe, a napewno niesmaczne wrażenie. Nie będę przytaczać konkretnych scen, jeśli jesteście ciekawi to obejrzyjcie film a zrozumiecie o co mi chodzi. Było wiele momentów, w których zasłaniałam sobie oczy- w głównej mierze dlatego,iż były zbyt obrzydliwe. Twarz opętanej to bomba, dosłownie i w przenośni- oczy węża, fioletowe plamy, strupy, krew, tony wymiocin, wyziewów i innych substancji- twórcy zaszaleli w tej kwestii. Jest to horror niezwykły, nietuzinkowy, momentami absurdalny, ale jest to klasyk który powinno się zobaczyć. Jedno jest pewne- czegoś tak mocnego jeszcze nie widziałam.
Później poszłam na "Mechaniczną Pomarańczę"- zaciekawił mnie jej opis, jest to też dość stary film, więc spodziewałam się czegoś nowego. Jednak strasznie się rozczarowałam. Akcja przedstawia gang młodych bandytów, którzy biją staruszka, gwałcą kobiety, włamują się do mieszkań i biją z innymi gangami. Wszystko osadzone w dziwnej, futurystyczno-kosmicznej jak na tamte czasy osłonie. Kiczowato, dziwnie i tandetnie. Postacie również przerysowane, irytował sam sposób ich mówienia. Podejrzewam, że to film-symbol bądź parabola, do którego trzeba usiąść, obejrzeć, przemyśleć i trochę poczytać o interpretacji. Mnie jednak wogóle nie przekonał. Wyszłam z sali po 15 min. Szkoda czasu jak na noc kina, w domu może kiedyś na spokojnie go przeanalizuję.

Po rozczarowaniu "Mechaniczną Pomarańczą" ok 5 na ranem stwierdziłam że mam dość ambitnych, przerysowanych filmów i idę na coś nowego i łatwego- wybrałam "Non stop" z moim ulubionym aktorem Liamem Neesonem. Akcja typowa jak na film sensacyjny- porwanie samolotu i bomba na pokładzie a co 20 min ma ginąć jedna osoba. Liam gra agenta ochrony samolotu, którego ktoś próbuje wrobić. Być może nic odkrywczego, ale film ma wartką akcję, nie nudzi się, można na nim odpocząć i pobawić się w znalezienie terrorysty. Byłam zadowolona :)

Do domu wróciłam przed 10 i cały dzień czułam się dziwnie, nie chciało mi się spać, ale też nie byłam w najlepszej formie. 

A Wy jak spędziliście weekend? :)

3 komentarze:

  1. ja byłam w weekend na dniach miasta i na rowerze :) w sumie nigdy nie byłam na nocy kinowej.. muszę nadrobić :D

    OdpowiedzUsuń
  2. to same strasze filmy puszczali

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja niestety na nocy kina nigdy nie byłam ;/

    OdpowiedzUsuń